Jak w tytule. Aż wstyd się przyznać :)
Jeszcze w tym sezonie (chyba nawet roku) nie nosiłam klasycznego frencza.
Przyszła więc i na niego kolej. A oto co powstało z połączenia...
różowego nude od Inglota i białego (chyba Miss Sporty).
Linię "uśmiechu" robiłam odręcznie, co chyba nawet mi wyszło.
Biały lakier, którego użyłam ma "specjalnie" wyprofilowany pędzelek, który troszkę ułatwił mi pracę.
ładnie wyszedł pozazdrościć mi wiecznie coś nie pasuje:)
OdpowiedzUsuńObserwuję i pozdrawiam:)
Dziękuję :)
Usuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie, mogłaś zastosować zdobienie (:
OdpowiedzUsuńMam ten sam biały lakier -rzeczywiście pędzelek zdecydowanie ułatwia malowanie linii uśmiechu :)
OdpowiedzUsuń