Niestety po maseczce typu - peel off - marki Yves Rocher raczej pozostawałam niechętna innym tego typu wynalazkom.
Bardzo źle się ściągała, mocno podrażniła i wysuszyła moją skórę :(
Ostatnio jednak w moje ręce wpadła maska (tego typu) od MARION.
Czy oznacza to że maska peel off może dać się polubić?!
MOJA OPINIA:
Po otwarciu, z opakowania na dłoń wypływa przeźroczysty (dość rzadki) żel.
W pierwszej chwili czuć bardzo intensywną i przyjemną woń winogron.
Aplikacja (pomimo wrażenia bardzo małej ilości produktu) jest bardzo prosta, przyjemna i całkowicie wystarczająca.
Po upływie 10-15 minut maseczka zasycha i tworzy na skórze "szklaną" powłokę.
Sam w sobie efekt "zasychania" nie jest przyjemny :(
Zdejmowanie. Zgodnie z instrukcją, naderwałam paznokciem kawałek maski i delikatnie pociągając zerwałam ją z twarzy. Niestety nie udało mi się tego dokonać w jednym kawałku :(
Niemniej jednak były to 3-4 części a nie jak w przypadku tej z YR - irytowanie się każdym urwanym centymetrem!
Efekt. Buzia była gładka, nawilżona i napięta. Niestety, widoczne pory zostały w minimalny sposób zniwelowane :(
Reasumując. Nie jest to profesjonalna maska, którą możemy sobie zaserwować u kosmetyczki, jednak polecam ją wszystkim ze względu na cenę oraz przyjemny efekt :)
SKŁAD / OD PRODUCENTA:
Producent: MARION
Pełna nazwa: MARION peel off - maseczka rewitalizująca
Dostępność: np. Natura
Cena: ok 3 zł
Ocena: 9/10
Cena: ok 3 zł
Ocena: 9/10
Fajnie wygląda, ja ostatnio peel off kupiłam ale z nivea i ciekawe jak się sprawdzi, ewentualnie wypróbuję tą :)
OdpowiedzUsuńMuszę się przyjrzeć tej z nivea :)
Usuńlubię takie maseczki ;D
OdpowiedzUsuńa w 1 kawałku to tylko algowe się chyba da zdjąć :D
Chyba tak :)
Usuń