Cześć Wam dziewczęta J
Chcę się podzielić z Wami moimi doświadczeniami związanymi z manualnym oczyszczaniem twarzy w salonie Sekrety Piękna w Krakowie.
Ku przestrodze!
Odkąd skończyłam 12 lat regularnie chodziłam do kosmetyczki na oczyszczanie twarzy. Odkąd pamiętam miałam problemy z zaskórnikami. Jednak w pewnym momencie stan mojej cery na tyle się poprawił że zaprzestałam chodzenia na tego typu zabiegi. Miałam 2 lata przerwy.
Ale… Ponieważ mamy wiosnę, podjęłam nową pracę i zachciało mi się o siebie zadbać wybrałam się (dwa tygodnie temu) do salonu Sekrety Piękna w Krakowie.
Wybór był nieprzypadkowy. Zależało mi na profesjonalnym salonie urody i wyspecjalizowanej kadrze. Sekrety Piękna szczycą się właśnie swoją profesjonalnością w każdym wymiarze. Mało tego. Kiedy przeczytałam że właśnie tam chodzi się upiększać krakowska elita aktorek, pomyślałam że to musi być to! Czemu nie miałabym sprawić sobie odrobiny luksusu? Poprawić wygląd i nastrój? Wybrałam zabieg oczyszczania manualnego z maską algową, nie najtańszy i nie najdroższy. Zadzwoniłam, zapisałam się i poszłam…
Jak było?
Kiedy weszłam do salonu Pani kosmetolog, przywitała mnie ponurą miną. Wykazywała bezwzględny brak chęci jakiegokolwiek dialogu. Cóż… Po zaprowadzeniu mnie w miejsce zabiegowe kazała się położyć. Oj Pani chyba wstała lewą nogą bo nawet nie zauważyła że trzymam w ręce płaszczyk, czapkę, szalik i torebkę. W maleńkim pokoiku nie było wieszaka, krzesła – nic – abym mogła pozostawić odzienie, nawet w korytarzu go nie było! W końcu znalazło się jakieś maleńkie krzesełko na którym powiesiłam to i owo a że walało się po ziemi…
Zabieg.
Jak to przy tego typu zabiegach przyjemnie nie było. Jednak dodatkowo czułam się zestresowana ciągłymi „achami” o „ochami” Pani kosmetyczki. A to jej chusteczek zabrakło więc musiała po nie iść, a to telefon zadzwonił, a to poszła coś sprawdzić na korytarz a w końcu systematyczne śledzenie czasu pracy. Pomimo sączącej się w tle muzyczki relaksacyjnej za nic w świecie nie mogłam opanować myśli „kiedy ja stąd wyjdę?!”.
W połowie zabiegu Pani kosmetyczka odczuła chyba poważne zmęczenie bo oznajmiła mi że nie oczyści mi całej twarzy bo… jest tego wiele. To był kulminacyjny moment mojego podenerwowania, do tej pory siedziałam cicho, sama ze swoimi myślami. Przecież nie miałam zamiaru umawiać się po raz kolejny na zabieg i płacić dwa razy za coś co powinno być zrobione raz a porządnie!
Po około godzinie usłyszałam że uda się zrobić wszystko! Uff…
Powrót do domu.
Kiedy wróciłam do domu i popatrzyłam w lustro byłam cała opuchnięta i zaczerwieniona. Wszystko to normalny efekt, który występuje po zabiegu. Mnie jednak niepokoiły rany jakie miałam na policzku, przy uszach i ustach. Sączyła się z nich surowica.
Dwa dni później moja cała twarz pokryta była wielkim strupem. Przeraziłam się! Nigdy nie spotkało mnie coś podobnego! Wróciłam tam, oznajmiłam że nie jestem zadowolona z zabiegu i obawiam się że mogą pojawić się blizny. Miałam zdartą skórę! Na policzku była to kilkucentymetrowa rana!
Z wielkim trudem dostałam telefon do Pani manager salonu. Chciałam jej pokazać efekt zabiegu. Niestety nie łatwo się było z nią skontaktować. Kiedy mi się udało (4 dni po zabiegu) kazała przyjechać mi pół miasta do drugiego salonu. Rozmowa była mało przyjemna. Obejrzała mnie inna pani, kosmetolog i doradziła zakupienie (za 40 zł) maści, która złagodzi stan podrażnień i przyspieszy wygojenie ran. Kazali zgłosić się po 3 dniach (od zabiegu 7 dni) a celu „kontroli”.
Kontrola.
Znów przejechałam pół miasta aby Pani kosmetolog rzuciła okiem na buzię, która nadal wyglądała fatalnie ( liczne przebarwienia i strupki). Wykonano mi darsonwalizację (prądy ozonowe) – 5 minut roboty i… usłyszałam że z ich strony to wszystko!
Morał.
W mojej ocenie Pani wykonująca zabieg przeprowadziła go w sposób nieprofesjonalny. Okaleczyła mnie na długi czas. Zostałam zmuszona do poniesienia dodatkowych kosztów (maści, przejazdy).
Podczas zabiegu i w trakcie „reklamacji” czułam się jak intruz. W rezultacie tych perypetii nie zostało mi zaproponowane nic oprócz darsonwalizacji (który mam również w domu). Widać liczy się kasa, szybkość i bezwzględność a nie profesjonalizm i klient.
Miałam do czynienia z kilkoma kosmetyczkami w swoim życiu i nigdy nie spotkało mnie coś takiego.
Mam nauczkę. Zachciało mi się profesjonalnego salonu urody!